lip 23 2005

Personel latający


Komentarze: 4

Budzę się z głową pełną jakiś dziwnych snów. Kobiety, miejsca, niespodziewane zbiegi okoliczności. Wszystko rozssypuje się w pył gdy otwieram oczy zostaje ta śmieszna ekscytacja rzeczywistością której nie ma. Zmywam ją poranną kawą i już jestem tu i teraz. Nie wiem jaki dzień tygodnia co jest dla mnie równie istotne jak chiński nowy rok. Jakiś lot dzisiaj. Nie wiem gdzie. Na grafiku MAN-LPA-MAN co znaczy, że rano będę z powrotem. Manchester-gdzieś-Manchester. Czarter. Airbus 300. Trzysta sześcdziesiąt cztery oczekiwania. Pomnożone przez pięć godzin lotu w jedną stronę daje w rezultacie lekki ból głowy, zmęczone spojrzenie, i kontrolowalną nienawiść wobec gatunku ludzkiego. Zadziwiająca przemiana ludzi w pasażerów odbywa się chyba gdzieś w przyczepionym do samolotu rękawie. Jeszcze przed chwilą przestawiani przez MAAS Airport Security bali się podnieść własną torebkę z rentgena. Jeszcze przed chwilą bardzo grzecznie pytali się agenta SWISSPORT czy mogą mieć miejsce przy oknie i odpowiedź niemożliwe traktowali z pełnym szacunkiem i zrozumieniem. I nagle zamiast tej grzecznej gromadki mamy cały samolotów jebanych szejków naftowych, których brak łyżeczki w zestawie śniadaniowym kompletnie wprowadza z równowagi. FET to potoczne tu określenie. Fucking english tourist. Sporo jednak ryzykują nie wiedząc jednego. Rezygnuję z tej roboty. Dziś. Za chwile. Pozostaje miesiąc lotów. Nie zależy mi już. I znów jestem permanentnym przechodniem. Bo wracam. Wracam wracam wracam. Wrrrrrrr! I będę próbował utkwić tam gdzie wracam choć nie wiem po co ale może mnie kiedyś oświeci.

nigdy_i_nigdzie : :
Inh
25 lipca 2005, 23:08
niecierpie siadac w samolocie przy oknie, wole miec zludzenia stalosci podłoza. Jakas analogia?;-)
-->kobieta
25 lipca 2005, 15:01
to znaczy kim ja jestem psem czy noga od stolu ?????
kobieta zamężna
25 lipca 2005, 09:26
no cóż... szef opierdzieli Kowalskiego w pracy, Kowalski żonę za przesolona zupę, ta Jasia za bałagan w pokoju, Jaś kopnie psa, bo się nawinie pod nogi a psu nie pozostaje nic innego jak ugrysć nogę od stołu... ;)
24 lipca 2005, 00:17
Oby w Twoim zestawie, w drodze powrotnej nie zabrakło łyżeczki :-)

Dodaj komentarz