lis 27 2004

Retro2


Komentarze: 2

Część druga. Miały być trzy, ale chyba będą cztery. U mind?

 

„Koma trzy”

 

Tak zwana najlepsza przyjaciółka Anny opowiedziała mi kiedyś jak nią została. Otóż gdzieś w zamierzchłych czasach pierwszych lat liceum, podczas zielonej szkoły lub innej okazji Ania znienacka przysiadła się do niej i opowiedziała jej historię swojego życia. Bolesną i pełną intymnych szczegółów. Koleżanka wobec tak spontanicznej bliskości nie znalazła innego wyjścia i została przyjaciółką. Jak sama twierdzi czuła się w pewien sposób wyróżniona czy nawet zaszczycona tym w jak bezpretensjonalny sposób została czyjąś powierniczką. Wkrótce spojrzała na to w nieco innym świetle gdy dowiedziała się iż długa i bolesna historia znana jest, lub w najbliższym czasie będzie, nieomal każdemu w klasie. Jako przyjaciółka nie obraziła się jednak wcale o takie przecież głupstwo.

Nie umiem nie myśleć o tej historii gdy przypominam sobie maile jakie wysyłali do niej tak zwani koledzy. Brała ich z tego pełnego konwenansu i misternych kroczków świata dwoma palcami, pod brodę, i zbliżała w ułamku sekundy do siebie na taką odległość, że zasychało im w gardle. Jestem także i dziś wciąż przekonany iż bardziej szukała w nich wtedy ludzi niż ciał. Ci, którzy nie umieli tego pojąć zastygali bezradni nagle w swoich słowach pomiędzy którymi wyczytac można było nieme pytanie „jak to? To nie chcesz się pieprzyć?”

Chwilowo nie, kochany - myślałem zdejmują z koszuli jakiś zagubiony jej włos. My się tylko trochę pokłóciliśmy. Skądinąd o ciebie.

Oczywiście spotykałem także i jego imię. W swoich listach skrupulatnie kontrolował ślinotok jakkolwiek nie brak tam było tego charakterystycznego lepu, który z zewnętrznej perspektywy zawsze budzi niesmak. Odnosiłem także niemiłe wrażenie iż jej perspektywa nie pozwala jej tego dostrzec. Pamiętam dość dobrze mail który sprawił iż spod K jak Konrad przeskoczył pod A jak alarm i Z jak znajdź i zniszcz. Jej mail.

 

„Dlaczego nic nie piszesz, czy czymś cię uraziłam, odezwij się proszę”

 

Anno! Mais fois! Ten ton - ty prosisz? Ty myślisz o czyichś uczuciach? Gdy gra warta świeczki – szepcze mi diabeł na ramieniu. Usiadłem na brzegu rzeki...

            Lecz wiedziałemm już kim jesteś cieniu. Wreszcie. Klik. Gdzieś tu są twoje maile. Klik. Konradzie. Klik. Konradzie O. A więc masz komórkę. Klik. I naprawdę mieszkasz tak blisko centrum. Zapewne jest tam dobry dojazd!

 

            Cóż jednak znaczy wiedzieć. Czytalem te listy w nieskonczonosc. Nic nie robiąc. I tylko przy kolejnych coraz szybciej paliłem papierosa, a ramiona bardziej mi się garbiły. Nie wiedziałem na co właściwie czekam.

 

cdn

 

nigdy_i_nigdzie : :
iwcia_iwon
28 listopada 2004, 12:13
fascynujące z psychiatrycznego punktu widzenia
Johnatan
27 listopada 2004, 23:31
\"Cel uswieca srodki\"... ale jaki jest Twoj cel?

Dodaj komentarz