lis 04 2005

Zawsze kurwa coś


Komentarze: 22

Wydano „Chemię smutku”, a ja przeczytałem „Szklany klosz”. Próbowałem przeczytać również „Chemię smutku”, niestety smutek, który mnie ogarnia podczas tej lektury, był tak przejmujący, iż nie dałem rady. Martwił mnie głównie fakt, że to wydano.

Tymczasem Plath studiuje smutek równie intensywnie jakkolwiek daleko bardziej przekonująco. Temat nie jest łatwy mimo, iż martwimy się wszyscy, codziennie, intensywnie, godzinami i wałęsamy się z tymi smutnymi minami ocierając je o inne smutne gęby jak mokre płaszcze w zatłoczonym autobusie. Nie jest to wbrew pozorom cecha Polaków jak to niektórzy usiłują wykazać próbując odnaleźć tajemnicze skutki niskich wyników warszawskiej giełdy i krakowskiej skarbonki. Martwią się bezwzględnie wszyscy. Martwią się Anglicy i martwią się Kanadyjczycy. Martwią się obywatele Wybrzeża Kości Słoniowej i martwią się Francuzi. Martwią się Hindusi i Pakistańczycy. Meksykanie się martwią i Holendrzy, martwi się i premier i prezydent, berlińscy filharmonicy się martwią i nawet pies sąsiadów wygląda na przygnębionego, a WHO wpisuje depresję na listę chorób w miejsce wykreślonego homoseksualizmu i samogwałtu. To wszystko też skądinąd jest źródłem zmartwienia, co wszyscy zabierający się do pisania o smutku powinni wziąć pod uwagę. Przede wszystkim dlatego iż piszą o czymś o czym każdy ma coś do powiedzenia i pisanie kolejnych rozdziałów o tym, że „jestem smutny” jest równie odkrywcze jak powiadanie iż fajnie jest uprawiać seks. Tymczasem świat poszedł dalej w obu tych dziedzinach i dziś o depresji to pewnie nawet żubry w parku sobie rozmawiają.

Trudno mi znaleźć grupę docelową „Chemii smutku”, ale „Szklany klosz” z całą pewności nie jest książką dla żubrów tylko dla kobiet. W swoich fascynujących odkryciach posunę się dalej i powiem wręcz iż jest ta książka tym samym dla dziewczynek czym „Buszujący w zbożu” dla chłopców. Przejmująca analiza współczesnego lęku egzystencjalnego - nie pamiętam czy sam to wymyśliłem czy przeczytałem na okładce, choć brzmi raczej jak to drugie. „Przejmująca analiza współczesnego lęku” jest oczywiście równie znaczącym zdaniem jak „pchać” na drzwiach do McDonalda więc powiem to inaczej. Autorka jest smutna że nie jest szczęśliwa. Dodatkowo nic w najbliższej przyszłości nie wydaje się być specjalnie uszczęśliwiające. Bez względu na to czy się uda czy nie jest przygnębiające. Może wyjdzie za mąż i będzie przykładową żoną. Straszne. Może nie wyjdzie za mąż i zostanie starą zdziwaczałą wariatką z dywizją kotów. Straszne. Może dziś na śniadanie usmaży jajka na bekonie i zapomni o tostach które znów się spalą. Straszne. A może zrobi najpyszniejsze śniadanie w historii ludzkości i jedząc je uświadomi sobie, że i tak gówno z tego bo za chwilę będzie musiała wykonać kilkadziesiąt czynności żeby wyjść z domu i jeśli nie będzie szczęśliwa to na pewno coś przeoczy co tylko doda jej kolejnych konieczności.

I ten brak sensu! Ten nieogarniony ciąg przyczyn który zrodzi kolejne. Całe to życie żeby. Jedzenie żeby. Spanie żeby. Poznawanie żeby. Rozmawianie żeby. Zdobywanie żeby. Żeby co? Żeby kurwa co? Sztuki! Sztuki dla sztuki.

Kończy się „Buszujący” sceną w której bohater przygląda się swojej siedmioletniej siostrze kręcącej się na karuzeli w parku. Jest szczęśliwy. Szczęśliwy jej szczęściem tej bezsensownej radości z kręcenia się w kółko na malowanym koniku. I znów analogia. Plath przypomina sobie kiedy była ostatni raz szczęśliwa. Otóż, jak pamięta, gdy biegła po plaży. Mając siedem lat. Od tamtej pory wszystko było przejebane. I nie pozostawia nam nawet cienia nadziei że malowany konik w parku może zdziałać coś więcej niż chęć powieszenia się na pobliskiej karuzeli łańcuchowej. Straszne.

Ale nawet gdy czasem połaskocze cię ta ciepła fala szczęścia. Bezsensowna bo w krainie bezsensu nie może być inaczej. Wtedy być może zdasz sobie sprawę jak łatwo ci ją odebrać. Jak nieprawdopodobne, że się wydarzyła. Jak szybko minęła. Jak długo będziesz musiała jej znów szukać jak chory wampir w słoneczny dzień. I jak łatwo wtedy poczujesz się zmęczona. A trzeba biec żeby stać w miejscu chociaż. Doprawdy bywa samobójstwo kojącą myślą.

I dlatego nie polecam wam tej książki. Z dobrego serca. Jest tyle innych opcji. Madagaskar na przykład. Bardzo zabawny film. Albo "Chemia smutku".

 

nigdy_i_nigdzie : :
27 grudnia 2010, 19:30
1. ktoś usunął mój komentarz o dymaniu kota haha :P. Wielka szkoda. Strata dla ludzkości.
2. To nie ten komentarz ukłuł Cię najbardziej. Dobrze wiesz który. Nie udawaj. Odsłoniłeś się w Leeds. Wiedziałam że zadziała. Ale teraz myślę, że szkoda. W gruncie rzeczy wcale tak nie myślałam
3. nie usprawiedliwiaj mnie. Nie muszę być na niczyich posługach żeby być zła i mściwa. I właśnie taka chcę teraz być. Mój kaprys.
louis vuitton
21 grudnia 2009, 08:44
heh,zdaje sie ze i bez ciasteczek to pamietnik złudzen...
louis vuitton
21 grudnia 2009, 08:43
x1221Zbigniewa Smutka to wszyscy czytali. Szczególnie wciągający jest ten fragment o wyciąganiu noża z ofiary, nie uważasz?
Kasia
08 stycznia 2007, 23:59
Dzis znalazlam Twoje zapiski... przeczytalam wszystko...(jutro mam kolosa, a nic sie nie uczylam, ale warto bylo tu byc:) ) Prosze o wiecej, juz dlugo nie piszesz... jest szansa? Czekam. Milego zycia
Kasia
08 stycznia 2007, 23:58
Dzis znalazlam Twoje zapiski... przeczytalam wszystko...(jutro mam kolosa, a nic sie nie uczylam, ale warto bylo tu byc:) ) Prosze o wiecej, juz dlugo nie piszesz... jest szansa? Czekam. Milego zycia
Inh
28 czerwca 2006, 21:38
szkoda,że juz nie piszesz, bo robiłes to swietnie
11 listopada 2005, 22:32
I zreszta dlatego mi sie podoba, zeby nie było..:-P
Inh
11 listopada 2005, 22:30
heh,zdaje sie ze i bez ciasteczek to pamietnik złudzen...
Szalony
08 listopada 2005, 23:34
ciasteczko Timothy\'ego Leary\'ego chyba. upieczone w gazowym piekarniku w miejscu glowy Plath i kochanki jej meza.
w dzisiejszych czasach pewnie i tak uzylyby suszarek do wlosow. w wannie.
Inh
07 listopada 2005, 23:09
az by sie chcialo powykladac feminizm,poezje konfesyjna i symbolike stlucznego termometru (tak tak jak sie poczyta uwaznie to sklejanka szyfrow na temat niezycia albo wracania do zycia), ale na co, po co, piekraniki mamy teraz elektryczne przeciez. To moze ciasteczko lepiej? W nagrode za czytanie panieńskiej lekturki?
Lu
07 listopada 2005, 23:08
strasznie dużo różnych ludzi odwiedza ten twój blog. Nawet nikt cię odwiedza.
Lu
06 listopada 2005, 21:43
Zbigniewa Smutka to wszyscy czytali. Szczególnie wciągający jest ten fragment o wyciąganiu noża z ofiary, nie uważasz?
06 listopada 2005, 16:30
normalnie tak pieprz.... ze az slabo sie robi
Teddy
06 listopada 2005, 12:16
dlatego się wreszcie skutecznie zabiła, nie?
Ted Hughes
06 listopada 2005, 12:15
Gdy biegła po plaży to Esther była szczęśliwa, nie Plath. Sylvia nie była szczęśliwa nigdy. Przez despotyczną matkę, tatkę co ją wcześnie odumarł i przeze mnie.

Dodaj komentarz