Bitch albo nie bitch
Komentarze: 11
Nocny z centrum na Beestone. Wypchany zmęczonym tłumem pomywaczy, sprzedawców, kelnerek, ochroniarzy, czyścicieli i świrów. Wciśnięty w jakiś kąt kontempluję wewnętrzną stronę własnych powiek.
- Bitch!
Otwieram jedno oko. Na przednim siedzeniu wysoka, czarnowłosa dziewczyna w długim płaszczu. Ładna, choć może raczej dostojna, jakby przez pomyłke tutaj. Na siedzeniu za nią czterdziestokilkuletni człowieczek w brudnej wełnianej czapce spod której wygląda trzydniowy zarost, zmęczona cera alkoholika i dziwnie wielkie oczy. Jest drobny i skurczony jak Gollum. Mamla coś w ustach słowa jakieś złe myśli
- Bitch!
Wybucha nagle patrząc na spływające po oparciu włosy dziewczyny. Już pół autobusu wpatruje się z zaciekawieniem, a ona wsuwa zdenerwowaną dłoń w kieszeń płaszcza.
- Bitch!
Po trzecim razie zainteresowanie widowni wyraźnie spada i już nikt nie patrzy ani na nią ani na niego ani na słowa. Jeden kosmyk jej włosów jakby oddziela się od reszty i zakręca się na oparciu w figlarny loczek. Mężczyzna przypatruje mu się uważnie.
- Bitch!
Przesuwa palce po tym kosmyku. Bierze go w palce jakby chciał pociągnąć. Cały autobus znów wpatruje się uważnie bo może złapie ją za chwilę za włosy i zacznie walić o szybę wrzeszcząc „żądam lepszego odbioru telewizji!”
Zrozumie to takiego?
- Bitch!
Mruczy i puszcza jej włosy, a kosmyk jakby z ulgą powraca do reszty fryzury. Potem patrzy w szybę i nic już nie mówi.
...
Chyba jednak powinienem się ożenić. Długotrwała samotność wygląda na stanowczo zbyt ryzykowną.
Dodaj komentarz