paź 30 2004

Na zasadzie kontrastu


Komentarze: 3

- He’s on the elevetor, heading back entrance!

 

Biegniemy. Przytrzymując jedną ręką radio patrzę uważnie pod nogi. Zaułek między boczną ścianą sklepu, a sąsiednią kamienicą jest bardzo wąski, nie więcej niż półtora metra. Samym środkiem malutka strużka brudnej wody w której odbija się nitka nieba. I jeszcze buty Parlamenta rozchlapujące tą wodę – to wszystko co widzę spod plastikowego daszka swojej służbowej czapki.

 

- are you there guys?

- almost, where’s he now?

 

Nieważne, my już na miejscu. Kucamy, przyczajeni jak chłopcy bawiący się w chowanego

Radio szczypie mnie w ucho

- he’s  getting off the stairs, moving towards you, standby...

 

Biedny idiota, na razie wiem, że ma granatową kurtkę i czerwoną czapkę baseballową. On z kolei nie wie, że w tym sklepie jest 140 kamer. Parlament zna numery połowy z nich – ma czarnuch łeb! Jak sklep.

 

- he’s on the ground… moving to back entrance....almost there….is leaving riiiight…now!

 

Skąd oni wzieli tego kolesia przy kamerach, robi atmosferę jak Wołoszański! Target out! Przechodzi nam dokladnie przed nosem, kilka szybkich kroków i jesteśmy przed nim.

 

- Excuse me sir! This is Mark&Spancer security...

 

Jaki on tam sir, mały obdartus z przekrwionymi oczkami i butelką wódki w kieszeni. Która, na jego nieszczęście, wciąż należy do sklepu. Stoimy po przekątnych – w ten sposób nie może zaatakować nas jednocześnie. Nic z tych rzeczy – otepiały jak leniwiec patrzy się na nas.

 

- Would You please come back back with us to a store

 

Ale po co?

– cóż za standardowe pytanie. Nauczyli nas na szkoleniu jak na nie odpowiadać. Nic jednak nie muszę mówić. Parlament wyraźnie upaja się własną formalnością.

 

- All will be explained in managers office.

 

Bierzemy za łokcie i prowadzimy. Pośród bluzek za czterdzieści funtów nasz pasażer wygląda jak kosmita w swojej kurteczce a’la trainspotting. Lub jak worek ze śmieciami. Pachnąca Armanim klientela rozssuwa się przed nami smakując własną prawość. Na zasadzie kontrastu.

Biuro managera to kit, po chwili jesteśmy w malym pokoiku na zapleczu. Biurko, telefon, dwa krzesła. Parlament zasiada,  jest strażnikiem od trzech lat, najwyższy czas żeby sobie usiadł, faktycznie. Sir na drugim krześle ja przy drzwiach.

 

Teraz jeszcze telefon do menawżera. Czy Sir ma przy sobie coś co należy do Mark&Spancer? Nie? Po trzecim pytaniu wyciąga z kieszeni małą piersiówkę wódki. Po czwartym drugą, taką samą. Czy to wszystko? Czy ma jakąś broń? Kręci głową. Patrzy nigdzie. Nazywa się Darren. Puk Puk idzie pani sędzia.

 

- We stopped him leaving the store with this two bottle...

 

Panią to nieinteresuje. Podobnie jak nie interesuje jej spsiały wzrok naszego amatora trunków.

 

- call the police

 

I już jej nie ma. So did we. Krawężniki jednak nigdzie się nie spieszą. Pół godziny minimum pomiędzy Parlamentem, idiotycznie błagalno – wkurwionym spojrzeniem Darrena i dwoma krzesłami. O jedno za mało, lecz nie to okazuje się najgorsze.

 

- Why did you do that?

 

Chryste Parlament co ty gadasz?

 

- You know that are better ways to live.

 

Zestawy komunałów. Przećpany wzrok Darrena. My i on. Białe i czarne. Parlament dobry Darren zły. Kretyńska polaryzacja. Zaczyna mnie brać kurwica. Pytam Parlamenta czy pije. Niechętne spojrzenie.

 

- Never

 

Nie pytam więcej. Więc może gdybyś pił, może gdyby twoi rodzice pili ach ja nie chce nikogo wybielać tylko nie chce nie chce być taki dobry przy tym gówniarzu takim złym śmieszne oszustwo

 

Ten blog... o czym ja pisze

Boże jak ją kochałem

Boże jak ona tego nie doceniła

Śmieszne oszustwo

 

Co ja tu wyczyniałem pisze Fanaberka! na blogu? Ha, ha, to jeszcze nic w porównaniu z tym co ja tam wyczyniałem. Na prawdziwym świecie. Gdzie ludzie wydrapują sobie oczy, pierdolą się i nie przepuszczają w autobusie.  Kość o kość a nie słowa. Lecz nie potrzebuje adwokatów i odmawiam zeznań

wiem

nieświęty

kochałem

niekoniecznie tak jak chciała

kochałem

bardziej niż wszystko inne i ponad życie

reszta?

Reszty nie trzeba

Po co to mówie? Och, po co to ryzykowne pytanie jesli nie jest sie katolikiem.

 

Od pięciu minut powinienem mieć włączone radio. Może znowu ktoś kradnie buty ze skóry krokodyla. Nie, nie podnieca mnie to. Te przeklęte mieszkania są w Polsce po prostu cholernie drogie.

 

 

 

 

 

 

nigdy_i_nigdzie : :
31 października 2004, 17:06
nie dobry i nie zły. za dobry.
fruźka
30 października 2004, 21:00
ja odnosząc sie do końcowej częsci notki... happysad ma taki kawałek \"A miało byc tak pieknie miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem miało byc sto lat sto lat Miało być tak pieknie miał sie nam nie kurczyć świat ale przede wszystkim miało być 100LAT 100LAT....\" zresztą ma jeszcze dwa przy których zawsze oczy mi się pocą...
iwcia_iwon
30 października 2004, 20:33
dzisiaj rozumiem o czym piszesz, a może tylko mi się wydaje, ta notka poruszyła mną w pewien sposób, pozdrawiam

Dodaj komentarz