niewysłane
Komentarze: 4
Dawno, dawno temu uczyniłaś mnie wyjątkowym.
Doskonalej niż ktokolwiek i kiedykolwiek przedtem. Nie pozostawiłaś ani skrawka mnie samemu sobie. Zaiste genialnie poruszałem się, pieprzyłem i kasowałem bilet.
Próżność. Grzech to nie zło, to słabość. Kara pozostaje karą.
Niektóre z moich wyjątkowości budziły wręcz rozbawienie z rozczuleniem wymieszane.
Jak ja fajnie pije piwo przez słomkę...
Inne siłą rzeczy i habituacji rozpuszczały się w codzienności. Chwilowo niezaprzeczone, chwilowo niezapomniane.
Były wreszcie i takie które wyszarpywałaś mi znienacka jak poduszkę spod głowy. Drobiazgi, jak nagle zakazane pocałunki, jak szklane serce które podarowałaś mi wraz z kartką „oddaję je tobie”, a potem
Fajnie by było gdybyśmy weszli na ten duży wierzowiec i rozwalili je na betonie...
Wreszcie słowa przeciw słowom, przekreślone. Ja z garścią popiołu w ręce.
Czy ktoś kiedyś będzie mnie kochał tak jakbym chciała?
Więc nie jestem już snem?
Posiadały jedną wspólną cechę. Kiedyś podarowałaś mi je. Na wystarczająco długo bym poczuł ich smak. Tak bym wiedział co tracę kiedy je zabierzesz.
Skosztuj, ale nie przełykaj.
Były pośród nich wreszcie takie wyjątowości których pozornie zabrać mi nie mogłaś. Siłą rzeczy i faktu. Pośród nich te najbardziej intymne. A jednocześnie tak piękne, jakby oczywiste.
I co teraz?
Chce jeszcze...
Bym zapamiętał co tracę.
Nie potrafiłem pojąć twojej furii w miesiąc czy dwa później. Zirytowała mnie. Pamiętam powiedziałem ci, że nic, po prostu nic nie możesz z tym zrobić. Stało się, zapisane na prześcieradle. Nic, rozumiesz?!
Nieprawda.
Bezsilna wobec faktu jak zwykle mogłaś zrobić wszystko z jego znaczeniem. W jak bezwzględny sposób odebrać to co dałaś. Nie, to nie ma brzmieć wulgarnie. Jako mężczyzna byłem tym zaszczycony i wyróżniony. Lecz nie faktem przecież ile twoim wyborem. Ta wściekłość wobec faktu zabierała praktycznie wzsystko czyniąc ze mnie jakąś wypustkę, fizjologiczną konieczność najwyższego czasu. Zabierała mi twoje pragnienie i satysfakcję dając zagubienie i niezrozumiałą winę.
Ironio, także i w tym nie znajduję swojej wyjątkowości. Gdybym mógł myśleć, że to właśnie ja budzę to zagubienie w tobie...
Lecz przecież nie byłem i nie jestem jedynym mężczyzną który przeraża cię tym kim jest. Którego Dalilo pozbawić chcesz wszystkiego co być może sprawiło iż pojawiłaś się przy nim. Tym bardziej niezasłużone zdają mi się rachunki które przychodzi mi płacić.
Po co mi wyjątkowość? Nie chcę byś zgubiła mnie w tłumie.
Nie chciałem.
Dodaj komentarz