Archiwum 06 listopada 2004


lis 06 2004 Wierciadła duszy
Komentarze: 3

Gdy przez nieskończone godziny stoję obok pełnej swetrów ze szkockiej wełny półki mijają mnie rozliczne małe dziewczynki. Z uwagi na mój dość idiotyczny mundur pojawiam się w ich polu widzenia jako obiekt równie niecodzienny jak, dajmy na to, Święty Mikołaj. Oglądany zatem jestem w skupieniu, uważnie, z pewną dozą ostrożności i bezgranicznym zaciekawieniem. Stoję wtedy nieruchomo jak sfinks i czasami znienacka przewracam oczami, co tylko potęguje zainteresowanie, gdyż okazuje się iż na dodatek jestem żywy.

Nie umiem opędzić się w tych chwilach od myśli iż sposób w jaki obserwują mnie cztero, pięcio czy sześciolatki tak bezgranicznie przypomina mi spojrzenie Anny.

To was zaskoczyło, co?

Jest to bardzo charakterystyczny rodzaj spojrzenia. W gruncie rzeczy nie posiada w sobie choćby cienia potocznie rozumianej kokieterii. Żadnego mrugania, wymachiwania rzęsami, spuszczonych niesmiało powiek, strzelania na boki czy zblazowanego fammefatalizmu jakkolwiek miałby się on objawiać. Uwodzicielskość była Annie równie obca jak makijaż i mini spódniczki.

Liczy się jednak skuteczność.

Czysta, bezczelna, wpatrzona w ciebie ciekawość. Za którą, gdy tylko upewniłem się iż właścicielka ma nie trzy lecz dwadzieścia trzy lata, poszedłbym choćby do piekła. Co też uczyniłem.

Skuteczność!

Nie tylko wszakże ja. Spojrzenie to przyciągało nieodmiennie wszelkiego sortu opiekunów, głosicieli i niepociumanych, obiecując im uległość, oddanie i bezgraniczny zachwyt, o które tak trudno w dzisiejszym świecie.

Szczególnie gdy jest się tylko człowiekiem.

W kolejce ustawiali się również wszyscy wydziałowi geje absolutnie przekonani iż to właśnie Annie jako pierwszej pragną wyjawić swój sekret i uczynić z niej swojego herolda. Na co Anna niezwykle chętnie przystawała, nie mogąc odmówić sobie towarzystwa mężczyzny, który choć przez chwile nie będzie zmuszał jej do bycia kobietą.

Mijając to spojrzenie na ulicy odnosiło się wrażenie iż obiega cie ono dookoła, staje ci na drodze i patrzy ci się prosto w nos.

Zainteresowanie.

Gdzieś po drodze gubiło się wszelkie serwisowe asy pierwszej odzywki nabierając absolutnego przekonania iż to co dziś leży ci na wątrobie jest dokładnie tym o czym Anna chce z tobą porozmawiać.

Mitologizuje? Ostatni raz widziałem ja na dworcu autobusowym w pewnym nudnym angielskim mieście. Spóźniłem się może wtedy 15 min. Gdy wszedłem do poczekalni zastałem ja przesłoniętą jakimś dwustokilowym wieprzem w kamizelce security i jego rzewną opowieści o zostawionej w Serbii ukochanej.

Moim zdaniem należy wznowić bombardowania Belgradu.

nigdy_i_nigdzie : :