Archiwum 19 lutego 2005


lut 19 2005 Bitch albo nie bitch
Komentarze: 11

Nocny z centrum na Beestone. Wypchany zmęczonym tłumem pomywaczy, sprzedawców, kelnerek, ochroniarzy, czyścicieli i świrów. Wciśnięty w jakiś kąt kontempluję wewnętrzną stronę własnych powiek.

-         Bitch!

Otwieram jedno oko. Na przednim siedzeniu wysoka, czarnowłosa dziewczyna w długim płaszczu. Ładna, choć może raczej dostojna, jakby przez pomyłke tutaj. Na siedzeniu za nią czterdziestokilkuletni człowieczek w brudnej wełnianej czapce spod której wygląda trzydniowy zarost, zmęczona cera alkoholika i dziwnie wielkie oczy. Jest drobny i skurczony jak Gollum. Mamla coś w ustach słowa jakieś złe myśli

-         Bitch!

Wybucha nagle patrząc na spływające po oparciu włosy dziewczyny. Już pół autobusu wpatruje się z zaciekawieniem, a ona wsuwa zdenerwowaną dłoń w kieszeń płaszcza.

-         Bitch!

Po trzecim razie zainteresowanie widowni wyraźnie spada i już nikt nie patrzy ani na nią ani na niego ani na słowa. Jeden kosmyk jej włosów jakby oddziela się od reszty i zakręca się na oparciu w figlarny loczek. Mężczyzna przypatruje mu się uważnie.

-         Bitch!

Przesuwa palce po tym kosmyku. Bierze go w palce jakby chciał pociągnąć. Cały autobus znów wpatruje się uważnie bo może złapie ją za chwilę za włosy i zacznie walić o szybę wrzeszcząc „żądam lepszego odbioru telewizji!”

Zrozumie to takiego?

-         Bitch!

Mruczy i puszcza jej włosy, a kosmyk jakby z ulgą powraca do reszty fryzury. Potem patrzy w szybę i nic już nie mówi.

...

Chyba jednak powinienem się ożenić. Długotrwała samotność wygląda na stanowczo zbyt ryzykowną.

 

nigdy_i_nigdzie : :