Archiwum marzec 2004, strona 1


mar 23 2004 Dla Solei
Komentarze: 7

 

A na psychologii to jest tak. Od doktora wzwyż mamy szamanów, ziomów i rain manów. Płci obojga.

 

Szamani dzielą się na tych co głoszą i na tych co wieszczą. Najczęściej łączą się w pary tworząc tak zwaną delficką diadę.  Lubią mieć brody, nie dokarmiają gołębi. Ulubiony przebój: „Jestem bogiem” śpiewany na dwa głosy z patrzeniem w oczy.

 

Ziomy trzymają sztamę. Łatwo ich jednak wkurwić bo są zasadniczy jak czarny zawisza. Wychodzą na piwo, w skrajnych okolicznościach potrafią zareagować przyjacielsko na dochodzące od podłogi wezwanie o treści „Błażusiu polej mi jeszcze…blurp”. Wjeżdżając na parking instytutu puszczają głośno „scyzoryk scyzoryk tak na mnie wołają”.

 

Rain mana poznać po tym że chodzi zawsze jedną stroną korytarza lub nie staje na pęknięciach płytek. Potrafią nie spuścić za sobą wody lub nie odpowiedzieć na dzień dobry. Mamroczą coś pod nosem. Wykład z podkładem „na kolana chamy śpiewa lucjan pavarotti”.

 

Jestem taki rozdarty na myśl o przyszłości.

nigdy_i_nigdzie : :
mar 23 2004 vs predator
Komentarze: 6

            Ludzie nie straszcie mnie, bo wczoraj mało nie przegryzłem kubka po jednym z komentarzy. A to mój kubek z wiewiórką! Poza tym w takich czasach żyjemy że pierdzący motyl w hongkongu wywołuje tsunami w Wałbrzychu więc nigdy nie wiadomo co czym się skończy.

 

A czego się boję?

 

(…) Stawiłbym czoła. Ale w obecnej chwili nie jestem w najlepszej formie. Gdybyście zechcieli...

- Świetnie to sobie obmyśliłeś, Ash - przerwała mu Ripley, kręcąc głową. - Ale nic z tego.

- Idioci! Czyż nie rozumiecie, z czym przyszło wam walczyć?! To stworzenie jest organizmem doskonałym, organizmem o niezwykłej wprost budowie. Jest przebiegłe, agresywne, jest złe, jest kwintesencją zła. Z waszymi ograniczonymi możliwościami nie macie szans z nim wygrać.

- Boże... - Lambert gapiła się tępo w gadającą głowę. - Ty je podziwiasz, Ash.

- A jak można nie podziwiać prostej symetrii, którą ono reprezentuje? To pasożyt, uniwersalny drapieżnik polujący na wszystko, co oddycha, bez względu na warunki klimatyczne. To istota, która potrafi przetrwać w uśpieniu tysiące lat, w najcięższym środowisku. Kieruje się tylko jednym instynktem: przeżyć i trwać. Człowiek nigdy się z czymś takim nie spotkał, nigdy. Szkodniki czy pasożyty, z którymi dotychczas walczyliście, to owady członkonogie i ich podklasy. To stworzenie tak się ma do ich zaciętości, okrucieństwa i skuteczności działania jak inteligencja człowieka do inteligencji pierwszej z brzegu larwy. Nie jesteście w stanie z nim walczyć, nie jesteście w stanie nawet o tym myśleć.

- Dość tego pierdolenia. - Dłoń Parkera opadła na kabel.

Ripley powstrzymała go gestem ręki. Spojrzała na. głowę naukowca.

- Jesteś oficerem odpowiedzialnym za sprawy naukowe, Ash. Jesteś nie tylko narzędziem w rękach Towarzystwa, jesteś członkiem naszej załogi.

- Daliście mi mózg, daliście mi intelekt. Z intelektem przychodzi konieczność wyboru. Jestem wierny tylko prawdzie, jej odkrywaniu. Prawda naukowa domaga się piękna, harmonii i, ponad wszystko inne, prostoty. Wasz problem, to jest albo wy, albo obcy, znajdzie proste i eleganckie rozwiązanie: tylko jedna z walczących stron przetrwa.

(…)

Wyłącz go, Ripley.

- Tak - odezwała się Lambert - wyłącz go.

Ripley obeszła stół i zaczęła wyciągać wtyczkę z kontaktu.

- Ostatnie słowo - rzucił szybko Ash - coś w rodzaju testamentu, jeśli pozwolicie...

Ripley zawahała się.  - No?

- Może to stworzenie jest inteligentne, naprawdę inteligentne. Kontakt z nim może być dotknięciem nieznanego świata.

- Ty próbowałeś?

- …

Ripley wyrwała wtyczkę z gniazdka.

 

Off

 

Dziękuję Ash, to było dokładnie to.

Poza tym jest piękna.

 

 

nigdy_i_nigdzie : :
mar 22 2004 voyeur
Komentarze: 17

            Przyglądając się temu wszystkiemu co budowało w moich oczach absolutną wyjątkowość Anny znajduję takie jej cechy, które być może budziły jej irytacje a moje wzmianki o nich jej rozczarowanie.

            Najbardziej prototypową cechą z tych o których myślę była niechęć Anny do podkreślania własnej kobiecości. Znajdowało to wyraz w każdym możliwym elemencie jej własnego wizerunku jeśli tylko zdołała go tak odczytać.

Wymieniać można by długo.

Brak makijażu bądź bardzo sporadyczny i niemal niedostrzegalny,

Najczęściej workowate i niedopasowane ubrania

Kiecki, kolczyki, pończochy, kozaczki i wszelkie inne gadgety to wszystko było w zasadzie z góry wykluczone. Posiadała chyba dwie spódnice, które określała jako mini, przy czym jedna z nich, uszyta przez mamę koleżanki, demolowała kształt jej figury bardziej niż zgrzewka milki z orzechami. Mini oznaczała tu zresztą mniej więcej dwa centymetry nad kolano. Dla moich wiecznie spragnionych jej ciała oczu był to zresztą nieustanny pretekst do jak najszybszego ściągania z niej wszystkich możliwych ciuszków bądź nieco otępiennego wpatrzenia w to co widoczne. Doprawdy wychylająca się z limuzyny ręka Marleny Dietrich w długiej rękawiczce nie budziła we mnie takich emocji jak jakikolwiek skrawek jej nie zamaskowanego ciała.

           

            Pominąwszy jej własną opinię na temat swojego ciała ja nie miałem żadnych zarzutów. Długi czas po tym jak nasza fizyczna relacja nabrała bardzo intymnego charakteru miałem okazje zobaczyć  drugą mini spódniczkę i to w zestawie delux bo wraz z czarnymi rajstopami i butami na obcasie – też czarnymi, na paseczkach. Siedząc w jakimś maku obróciłem się patrząc na nią jak stoi przy ladzie i zamawia kawę i nie skłamię że zapatrzyłem się jak ciele. Miała nogi jak tancerka – długie smukłe łydki, kształtne uda przechodzące w najwspanialszy tyłeczek na świecie nad którym moje spojrzenie zamyślało się na jej wąskiej talii. Patrząc na te wszystkie zgrabności smukłości i krągłości myślałem chwilo trwaj – moje spojrzenie nieodmiennie ją peszyło więc tak naprawdę mogłem przyglądać się jej wtedy gdy nie zdawała sobie z tego sprawy. Wszystko to było najczęściej skrzętnie poukrywane pod długą czarną ortalionową kurtką i luźnymi sztruksami co sprawiało że ogólno męski bank informacji wydziału psychologii nie miał jasności w temacie Anna. Dobry rok po naszym poznaniu mój najlepszy przyjaciel zatańczył z A na jakiejś imprezie po czym podszedł do mnie z nieco zamyślonym wzrokiem i oznajmił mi do ucha: stary! Ania jest niesamowicie szczupła!

 

              Anegdotki można mnożyć. Ja osobiście jestem zdania iż jej seksualność objawiała się tylko i wyłącznie wtedy gdy ona właśnie tego chciała i to tylko wobec określonej osoby. Do jej charakterystycznego stylu należało przemykanie się drobnymi kroczkami pomiędzy niezauważającymi ją facetami w perfekcyjnie szaromyszkowy sposób. Gdy jednak znalazła się przy mężczyźnie, którego być może uznawała za godnego siebie wszystko zaczynało w niej śpiewać i kwitnąć – bo we mnie jest seks…

I to było bezwzględnie kobiece.

 

Poza tym miała bałagan w torebce, to nic że wyglądającej jak wojskowy chlebak.

 

W zasadzie to chciałem napisać o jej matce skąd to wszystko się wzięło

Ale tak się jakoś zamyśliłem

Zatem w następnym odcinku.

 

nigdy_i_nigdzie : :
mar 21 2004 heya
Komentarze: 6

Niektórzy z moich znajomych mają jeszcze zasady.

Jeden na przykład nie pije pepski bez gazu.

Też podobno coraz więcej ludzi ma idee.

 

nigdy_i_nigdzie : :
mar 19 2004 Sorry Winetou
Komentarze: 3

Prezydent Kwaśniewski puścił bąka! Pierwszy kibic Rzeczypospolitej nie wytrzymał. Czasem człowiek musi albo sie udusi. Walczył dzielnie. Nikt nic nie poczuł gdy wbrew polityce głównych rozgrywających w pietnastce staneliśmy u boku naszych pachnących dolarami przyjaciół bo jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Zaciskał pośladki ile sił gdy amerykańska armada wspaniałomyślnie pozwoliła wyzwolić gromowi port w Basrze - nawet jedno syknięcie nie zdradziło że i owszem poniósł tam grom straty zdobywając w jeden dzień bezskutecznie szturmowane wcześniej umocnienia. A w dzisiejszym wyścigu szczurów szybkość liczy sie ponad wszystko więc grom mógł wreszcie zrealizować swoje odwieczne marzenie i sfotografować się z prawdziwymi amerykańskimi żołnierzami. Prawdziwymi ! Jak z filmu. A kto umarł ten nie żyje.

Ćwiczenia czynią mistrz. Przy następnej okazji mister president nawet się czerwony nie zrobił gdy w Anglii zaczęli sobie już w łeb strzelać. Broń masowej zagłady? Jest, jeździ tirami przez podziemne autostrady do Kapsztadu, Damaszku i Klewek. A wreszcie wolna ludność iraku korzysta z licznych rozrywek wtapiając się w wielobarwny tłum międzynarodowej socjety biznesmenów za pomocą kilku lasek dynamitu.

Nic to! My już widzieliśmy po co tam pojechaliśmy. Bumar? Firmy budowlane? Transportowce c-130? Ależ skąd. Co mi po tym! Prawdziwie wizje Polaków roznieciły pogadanki nobliwego niczym Bilbo Baggins Longina Pastusiaka. Temat -  wizy!!!

Wizy. Usłyszcie to. Przeżujcie sobie to słowo w ustach. Wizy! Wreszcie nie gorsi, nie brudni, nie tłoczący się przed burakiem który nigdy nie nauczy się poprawnie mówić do ludzi którzy płacą mu 100 dolarów za 5 min rozmowy. Wreszcie?

Kmicic wychodząc z klasztoru kolubrynę zaczopować równie żarliwych modłów nie słyszał co Kwaśniewski gdy za jego zaciśniętymi pośladkami zamykały się podwoje Tupolewa. Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski. Na czole tego wypisane nie ma zatem w Kanadzie się nie kapnęli i kazali w kucki, ręce nad głową i wniosek o azyl w zębach. Ach Kwachu 300 mil do nieba poczuj to co smakuje codziennie ten smutno brudny tłumek w Krakowie i Warszawie przed ambasadą i konsulatem. Jesteś prezydentem? Kochany, prezydenci to pod konsulatem razem z docentami stoją i babą w chuście. W kolejce !

Amerykański ambasador na wszechpolskie westchnienie rozpaczy oświadczył że wyżej dupy nie podskoczy bo takie jest prawo. Odrzucamy 300 % procent wniosków więc nic z tego ludziska. My chcemy, naprawde ale dura lex sed lex. A do Iraku nie polecieliśmy dla żadnych idei tylko wietrząc dobry interes – to też cytat jakby ktoś przeoczył – z ust amerykańskiego dyplomaty!

Gdzie panie dyplomato! Gdzie ten interes? Ostrowski arms? Jakieś wirtualne samoloty żeby jeszcze więcej frajerów przerzucić na nie nasze fronty? Albo przywieść w worku? Kontrola na Okęciu? Zbytek łaski, niech się przelecą – super widać lodowce na Grenlandii.

Musi bo udusi. Pani dziennikarka AFP na konferencji której nie było odnotowała słowa które nie zostały powiedziane a jeszcze na dodatek zostały przekręcone przez złośliwą Francuzkę zapewne gdzieś jej podszepnięte przez szczypiącego ją w łydke agenta alkajdy.

A jednak.

Krugman: "Jeśli Polacy uważają, że ich nabraliśmy, to niech zabierają swoje wojska z Iraku. Nie chcemy ich u boku naszych dzielnych żołnierzy".

Mark I. Klein: "Byłem bardzo rozczarowany, czytając o krytyce wojny w Iraku przez prezydenta Kwaśniewskiego i jego planie przedwczesnego wycofania polskich oddziałów. Zważywszy na to, co Ameryka zrobiła dla Polski i Europy w czasie II wojny światowej i potem, jest jasne, że nie mamy żadnych prawdziwych przyjaciół na tym kontynencie".

Cóż rzec, można by i o Jałcie i Roosvelcie, można i o historii i teraźniejszości, można o hipokryzji i manipulacjach ale tu to wszyscy wiedzą a powiedzieć trzeba jedno. Tak, byliśmy zwodzeni. Tak, administracja amerykańska kłamała. Głośniej. KŁAMAŁA. A jeśli tam nikt nie ma klasy to nie nasz problem – najwyraźniej jej brak nie ogranicza się tylko do jedzenia. Nie wstydź się kwachu, nie bój się nie żałuj tam cie nie wybiorą. Bądź wierny. Idź.

Odbierz telefon.

A ja tylko panu Kleinowi życzę by nigdy nie musiał spojrzeć w oczy żadnej z kobiet które straciły mężów w tych brudnych od ropy piaskach. Żon nieprawdziwych przyjaciół.

 

No tak ludzie wkurwiłem się, niewąsko nawet. Jeśli ktoś tu przychodzi poczytać o Annie to najmocniej przepraszam i zapraszam ponownie. Bo wciąż Anne kocham. Po czasu kres! Hej ho.

 

 

 

nigdy_i_nigdzie : :