Komentarze: 9
Znalazłem nowego smutasa. Nazywa się Coupland i napisał książkę kultową. Nie dość na tym to jeszcze tytuł książki stał się oznaczeniem generacji. Oznaczenie to „x” trudno zatem orzec czy chodzi o obelgę czy diagnozę.
Smutek Couplanda nie jest smutkiem barycznym, wisceralnym, hormonalnym, fantomalnym czy wreszcie smutkiem religijno- egzystencjalnym. Nie jest wszechogarniający i nie stoi na przeszkodzie by kupić paczkę M&S i zjeść wszystkie ostentacyjnie chrupiąc. Jest to wręcz smutek szczęśliwy tym szczególnym szczęściem taoisty któremu ptak narobił na oko ten zaś odbiera to w kategoriach kosmicznych.
I nie dość na tym! Autor usiłuje tym orobionym okiem do nas mrugnąć - jakby tą roztrzęsioną powieką usiłował przekonać nas, że wcale nie jest smutasem neurotykiem psychastenikiem od dwóch lat na prozacu i na granicy histerii na myśl o braku chudego mleka w sklepie i nigdy przenigdy nie będzie równo maszerował tupiąc głośno buciorami na ryczące hordy Partów dumny niczym Ósmy Legion. Nie będzie nie tylko dlatego, że już nie ma Partów, ale przede wszystkim dlatego, że nie ma sensu.
Brak sensu jest zresztą największym odkryciem Couplanda. Pada deszcz - nie ma sensu. Nie jest to skądinąd żaden galopujący nihilizm. To raczej serie mikroiluminacji braku sensu. Poprawne parkowanie nie ma sensu. Tusz do rzęs nie ma sensu. Dymanie własnej żony nie ma sensu. Itp.. Jednocześnie Coupland hołduje uparcie wartościom ogólnoludzkim używając bez śladu zażenowania terminów w rodzaju zachód słońca, miłość czy boże narodzenie dając do zrozumienia że stoją ona w opozycji do zjawisk w rodzaju coca-cola czy rozszczepianie plutonu. Innymi słowy zgadza się wstępnie ze stwierdzeniem iż ludzkość to robactwo pełzające po gównie z tym jednak założeniem iż jest to bardziej problem gówna. Niewykluczone.
Jak każdy cholerny kulturoznawca żyje poza czasem, teraźniejszością, doraźnością zapchanym zlewem etc. Żyje w strumieniu! Main stream. Doraźnym problem takiego osobnika są próby atomowe na atolu Murroa i smog w Tokio i z tej perspektywy wolę smutne kobiety niż smutnych mężczyzn gdyż jak wiemy mężczyzna widzi las, a w tym przypadku to wręcz z poziomu satelity astra.
W ogóle to czemu się tym zajmować? Won z jaskini polować na mamuty! Vanitas vanitatum i out! Out! Raus! Schnell! Albo mamut ciebie albo ty jego i tylko proszę nie iść do modnej restauracji ze strzelbą zostawiwszy tą notkę na ekranie jako wyjaśnienie własnej potrzeby mordu bo to już było w „Fisher king” i doprawdy wszystko było i jeszcze wszechświat się kurczy. Ech..