Archiwum 21 lutego 2004


lut 21 2004 Satysfakcja w układzie trójkątnym
Komentarze: 2

Pierwszym prezentem jaki wręczyłem A była płytka Morcheeby. Nowe brzmienia nie nalezały ówcześnie do moich ulubionych kącików w empiku niemniej jednak uznałem iż jest to wystarczająco kosmopolityczne i jest szansa iż przynajmniej nie urażę tym gustu A.

Jako przedstawiciel pokolenia Adama Słodowego wykonałem błyskawiczne zrób to sam. Okładka pożyczona na kolorowe ksero, nadruk z netu i oczywiście mjuzik Jeszcze tylko pudełko rafaello, papier w niebieskie renifery w domu towarowym, czy dać różową kokardkę, ależ nie! tylko karmazynową ! Nie ma pani? To wszystko, dziękuję.

Niewiarygodnie dużo ludzi stara się załatwić podobne sprawy szóstego grudnia. Mi się udało. Wbijam się z lekkim poślizgiem na ćwiczenia z rozwojówki i zziajany zasiadam obok mojej różowo kremowej zwariowanej A. Ślicznej jak młynareczka z Diderota.

Ach sam George Lucas nie stworzyłby lepszej oprawy dla mojego prezentu niż obdarowana! Po zajęciach rozmawiamy że mikołaj i to i tamto...

A:

- A mi nikt nic nie dał

Ja: (ja! ja! ja!)

- No tak do końca nie jest...

Onieśmielenie - trzyletnia dziewczynka dostająca słonia przewiązanego kokardą.

Confetti !!!

Jakiś czas później zapytałem czy podobała się jej muzyka.

- No wiesz, wybrałeś taki bezpieczny wariant, to sie chyba wszystkim podoba...

Wszystkim brzmi jak nikomu.

...

Spodobała się jej chłopakowi - przegrał sobie.

Ha ha ha haa hahaa aaaaargh

nigdy_i_nigdzie : :