Komentarze: 13
Od czasu do czasu zdarza mi się ochraniać parking pewnego centrum handlowego. Jest to, wbrew temu jak to brzmi, wymarzone przez każdego ochroniarza miejsce. Pozbawione przedstawicieli kadry menadżerskiej stwarza niemalże nieograniczone możliwości dwunastogodzinnego wypocznynku. Jedynym straszakiem pozostaj wizyta local area manager, który jednak czyni to rzadko i tylko do wczesnych godzin wieczornych. Heaven after seven jak to sobie tutaj mawiamy. Głównym ochroniarskim zadaniem pozostaje tam „po prostu bądź” zatem często trafiają tam oprócz zasłużonych także swieże ochroniarskie desanty z Nigerii czy dajmy na to z Cejlonu. Ostatnio zaś wylądowałem w budce z Kaziem.
Fazir. Albo Ahmar. Niewykluczonze, że Mehre. Kaziu. Ma 23 lata i jest oliwkowozielonym Pakistańczykiem. Pierwszą rzeczą jaka bezwzględnie rzuca się w oczy podczas kontaktu z Kaziem jest jego niezwykłe pobudzenie płciowe. Kaziu opętany jest jebaniem, a jako, że jest raczej subtelnym chłopcem mówiliśmy ogólnie o kobietach, przystając co tylko jakaś, by sobie Kaziu mógł obejrzeć. W którymś momencie naszej szychty Kaziu podzielił się ze mną swoim obrzydzeniem wobec masturbacji. Z wyraźnym niesmakiem odniósł się do mężczyzn, którzy co tylko zobaczą jakąś sztunię (chick) zaraz łapią się za Alberta. (beat the meat). Fuj!
Nieco rozbawiony oświadczyłem, że mi również się to zdarza i zapytałem Kazia czy on w ogóle. Odparł, że w ogóle to nie, ale nie częsciej niż raz w miesiącu. Zapadła martwa i krępująca cisza. Po dłuższej chwili Kaziu głosem nieco drżącym, ale pełnym estymy wobec mojej psychologicznej i życiowej eksperiencji spytał czy uważam, że powinien częściej. Oczy dziwnie mu błyszczały. Jako, że nie chciałem stracić na kilka najbliższych godzin towarzystwa odparłem iż uważam, że powinien raczej znaleźć sobie dziewczynę. I tu okazał się pies był pogrzebany.
Z rozpaczą w sercu Kaziu oświadczył mi iż nic z tego i w ogóle i do kitu. W tym właśnie momencie został Kaziem gdyż przypomniała mi się pewna piosenka, którą nie omieszkając natychmiast mu zaśpiewałem ku przerażeniu kilku przypadkowych acz anglojęzycznych przechodniów.
Taki sam, wciąż bez dam
Jak zrozumieć to mam
Uroczej Iwonce M odebrałeś sen
Kaziu Kaziu Kaziu
Zakochaj się
Kaziu! – prosze – zakochaj się
Lala!
Kaziowi choć ni w ząb nie zrozumiał, spodobało się, zaśmiewając się powtórzył kilka razy Kaziu Kaziu i w ten sposób chrzciny się odbyły. Problem jednak pozostał.
Szybki wywiad kliniczny pozwolił mi dowiedzieć się iż Kaziu pochodzi z bardzo zamożnej Pakistańskiej rodziny, mają fabrykę i kilka samochodów. Jest to fakt przyznacie w pierwszej chwili szokujący jako, że nikt nie spodziewa się raczej po Pakistanie iż istnieją tam drogi, a co dopiero samochody, fabryki czy zamożne rodziny. A jednak! Mają tam ponoć nawet bombe atomową ale ja tam w to nie wierze, bo niby na czym ją przerzucają? Na balistycznych międzykontynentalnych osłach, hę?
No nic. Jak udało mi się wykryć Kaziu posiadał swego czasu dziewczynę, ale już nie bo jej chodziło tylko o pieniądze. Każdej zresztą chodzi właśnie o to, ewentualnie o seks. Nie zaś o Kazia. Chcąc zaradzić temu kryzysowi Kaziu planuje zakup nowego Volksvagena Golfa co ma ułatwić podrywy. Tato przesyła z Pakistanu na ów cel 10 tysięcy funtów zapewne sądząc iż nie ma to jak inwestować w genom. Nie bardzo jednak widzę jak Kaziu uniknie tym samym kolejnej materialistki chcąc podrywać na golfa nie zaś na Kazia.
Pytanie to poważnie zafrapowało Kazia i poprosił mnie o konkretne rady na temat podrywu. Nie czułem się specjalnie uprawniony – podryw to dla mnie ogromny stres, zazwyczaj zasycha mi w gardle, bulgoczę jakieś nonsensy i jeśli przypadkowo nie zostanę poderwany przez kogoś nic z tego nie wychodzi poza kilkoma spojrzeniami w rodzaju „nie jesteś w moim typie”. Po trzeciej powtórce tychże przestaje udawać, że ich nie rozumiem i mrucząc coś ponuro w kufel z piwem rozpływam się w tłumie. Kaziu jednak wyraźnie postrzegał we mnie Casanovę jako więc, że nie zwykłem tracić świeżo nabytych punktów poradziłem iż najlepiej na początku zapytać obiekt o coś co cię, Kaziu naprawdę w niej interesuje, o czym sam chciałbyś pogadać coś przecież musi być skoro się na nią gapisz prawda? Porada ta nie przypadła Kaziowi do gustu. Sądząc po wyrazie jego twarzy myślał właśnie, że jeśli chciałby poruszyć naprawdę interesujące go kwestie to podszedłby do stolika, wyciągnął świństwo ręką i kilkakrotnie uderzywszy nim o blat poczekał na serwis. Zrozumiałem iż Kaziu potrzebuje twardej, męskiej porady. Teleewangelicznej, ze tak powiem. Zasugerowałem, że powinieni to zrobić na Aligatora. Tym razem trafiło – juz sama nazwa zrobiła odpowiednie wrażenie. Ale jak? Otóż po upatrzeniu odpowiednio smakowitego kąska musisz wbić w nią zęby, pociągnąć za sobą i nie puszczać aż przestanie wierzgać. O! Kaziu pokiwał głową i zatopił się w myślach po czym już do końca zmiany patrzył na mnie z uznaniem jakkolwiek mówił niewiele.
Od tego czasu z pewnym niepokojem przeglądam poranną prasę oczekując co rusz makabrycznego artukułu o pogryzieniu jakiejś młodej dziewczyny przez pakistańskiego szaleńca. Mój niepokój jednakże ostatnio zelżał gdy Kaziu wysłał mi smsowe życzenia noworoczne. Oprócz tychże podziękował mi za wszystkie porady i obiecał, że jak tylko nowym golfem będzie jechał do burdelu to na pewno mnie ze sobą weźmie.