Archiwum grudzień 2003, strona 2


gru 08 2003 A-dream
Komentarze: 8

Z ulgą witam dziś notkę artóro. Nie otruł się jeszcze. Przez łikend zajęty był dotykaniem brzuszka ireny w promieniach słońca. Ten to ma szczęście.Brzuszek chwilowo odpuścił sobie wyrzuty, które jak wiemy powodują u Tomasza vel arturoo rozdygotanie i cytaty z curów.

Moje własne życie puste jak spojrzenia nad ranem w knajpie. Żywię się cudzymi emocjami. Taki download - emostrada.

W piątek 28 dni później

W sobotę wódka skręty klabing wódka ewelina jakaś skręt ewelina tańczymy trzyma mnie za palec jak wracamy do stolika puszczam ją przodem bo mogę nie trafić tańczymy piąta rano bez gazu szklanka

W niedzielę kac, śpię cały dzień. Śni mi się A, przytulam ją.

Wieczorem desperacko umawiam się z dwiem laskami przez sieć.

Jedna pielęgniarka - lubi wysokich i nie rozumie słowa blichtr

Druga ma czerwone włosy (wykrakałem) i podnieca się nagim lunchem

Jest przeciwniczką używania leków, all natural

Antyglobalistka, pewnie przyjdzie przykuta do jakiegoś ginącego gatunku bobra.

Zastanawiam się co mi właściwie jest

Pustka zadaniowa, samotność, deprywacja seksualna, czy może mi się po prostu w dupie poprzewracało, a życie takie jest.

Jeśli przyjdzie z bobrem otruję go. Ale to jutro - dziś pielęgniarka.

 

nigdy_i_nigdzie : :
gru 05 2003 way away
Komentarze: 3

Pogoda dzisiejsza nie nastraja nas optymistycznie oznajmia radio bis. Szczęśliwi, którzy swój optymizm regulują pogodą.

           Wczoraj zabawne odkrycie. Blog niejakiego arturoo czy coś w tym rodzaju. Intryguje mnie na tyle, że próbuję nawiązać kontakt z osobnikiem. Niestety mimo dwóch dyplomatycznych not pozostaje artóro milczącym. Pies mu lizał…

           Od komentarzy nie mogę się jednak powstrzymać. Pominąwszy warstwę literacką, interesujące skądinąd kalkowanie kundery (formalne, psychologicznie płytkie), mogę powiedzieć o blogu artooru – urzekła mnie jego historia JJJ

           Jeśli kiedykolwiek uda mi się zająć własnym doktoratem ulepie go właśnie z takich kejsów.  Historyjka spisana w tym blogu pomijając zwierszowane skamlenie to opowieść o dwóch trzydziestolatkach zdradzających swoich partnerów. Miłość jest oczywiście porywająca niczym u Fitzgeralda, jakkolwiek niewystarczająca by zmienić sporadyczne pieprzenie na związek. Odesłałbym zainteresowanych do oryginału jednakowoż szczegółów klinicznych tam co kot napłakał gdyż większość czasu wypełniają autorowi opisy macania niejakiej Ireny podczas koncertów symfonicznych i innych wyrafinowanych spędów. Nieważne.

           Liczy się koluzja. Przepraszam – Koluzja. Wspaniała koncepcja. Zna ją tu ktoś? Nie? No to odsyłam do „Związek dwojga – psychoanaliza pary” jurgena williego. Jeśli komuś brakuje szczegółów w rodzaju „dlaczego oni tak”, a ma dość romantyki w typie „odzwierciedlanie myśli” polecam rozdział o koluzji oralnej, który ładnie wykłada (i to barwnymi przykładami) takie historyjki. Czytając ostatanie notki artóró zastanawiam się czy nie powinien przejść od razu do rozdziału o sadyzmie;).

             Nie chce mi się dalej pisać. Jesteście bandą leniwych, nieodpisujących darmozjadów. Czuję się zniechęcony. Pies znalazł właściciela. Dziś piątek – dwa dni do niedzielnej depresji. BIOXETIN!!!!!!!!!!!!!

 

 

nigdy_i_nigdzie : :
gru 04 2003 al fine
Komentarze: 2

Żałuję że nie mogę zwariować - niestety nie wierzę w psychozy, nie miałem schizofrenicznej matki ani zapalenia opon. Czy możliwe że na drugim brzegu normalności trawa jest bardziej zielona? Podobno nie. Czyżbym zatem miał instynkt samozachowawczy?

Wczoraj palę papierosa i patrząc przez okno rozmyślam o swojej śmierci. Zastanawiam się czemu z taką przyjemnością oglądam w głowie slajdy z własnego pogrzebu. Czy wszyscy tak przeżywają podobne fantazje, czy trzeba do tego jakiegoś zaburzenia osobowości? Szukam w sobie źródeł tej przyjemności - być może chodzi o zdjęcie odpowiedzialności - wreszcie nie mogę sobie już nic zmarnować w życiu, nikogo skrzywdzić, nikogo rozczarować. Tłum w płaszczach i czarnych garsonkach przygnieciony sobą i mną posuwa się za piórnikiem w którym leży kawałek mięsa. Nic mnie to nie obchodzi. Nie muszę już karmić tego mięsa, srać nim, spać nim, boleć nim, pieprzyć nim i da capo al fine. Nie mam gruczołów, nie mam hormonów, nie mam emocji. Przysiadam sobie na ramieniu jakiejś zamyślonej ciotki i zaciągam się ektoplazmą. Full flavour.

A potem wszyscy idą do domu i zaczyna padać deszcz. Idę z nimi co będę tak siedział jak idiota na tym cmentarzu. Dookoła mnie świat który już nic ode mnie nie chce i zgodnie z przewidywaniem radzi sobie w tej sytuacji znakomicie.

Patos zaczyna mnie przerastać więc dla świętego spokoju zaczynam sobie wyobrażać siebie w trzeciej osobie. Teraz jestem terapeutą do którego przychodzi pacjent z silną tendencją samobójczą. Co powiedzielibyście takiej osobie? Ja zaciągam takiego samobójcę do okna. Pytam czy wie jak będzie wyglądał świat bez niego. Otwieramy okno i ja pokazuję ja ulicę Rejtana. Koło Tesco zatrzymuje się autobus. Biały szum przez oczy i uszy.

- Tak będzie wyglądał - mówię.

- Aha - mówię - i nic się nie zmieni?

- Nic.

- Czy nic nie znaczyłem?

- Kilka myśli w kilku głowach. Wiesz jacy są ludzie.

Zabawne. Wygląda na to że w wyobraźni traktuję własne zejście jako rodzaj apelu. Żenujące w pierwszej myśli. Potem zaczynam myśleć co chciałbym powiedzieć.

Przychodzi mi do głowy kilka przekleństw.

Zamykam okno i robię sobie kawę. Lubię pół na pół ze smietanką.

Mięso lubi.

 

 

nigdy_i_nigdzie : :
gru 02 2003 under dogville
Komentarze: 1

Teleexpress

Nie było pierogów był kotlet.

Poszedłem wczoraj na internetową randkę.

Mam psa.

Mam dysforię.

 

Wyżęj wymienione zdarzenia mijają mnie. Samochody bez świateł.

Niechęć do pisania o Annie ustąpiła miejsca gigantycznemu spleenowi. Napisałbym depresji ale to diagnozuje się dopiero po 6 miesiącach objawów.

Sześć miesięcy !! Czy ktoś jest w stanie wytrzymać coś takiego przez pół roku bez bioxetinu?

Czy ktoś ma bioxetin?

Tak, deprexetin też może być.

Ktoś jest tutaj zniesmaczony mną? Jacyś piewcy nitzcheańskiej siły ducha? Nitzcheańska siła ducha może mnie w dupę pocałować.

Wczoraj popełniam błąd – idę na Dogville. Wcześniej umawiam się przez sieć z Justyną. Ja nie znam jej ona nie zna mnie. Mam zdjęcie. Ładna, w typie Anny. Pod kinem podchodzę do jakiejś trzydziestoletniej kobiety w czerwonych włosach i upewniam się że nie jest Justyną. Idąc na internetowe tete-a-tete trzeba być gotowym na wszystko włącznie z czerwonymi włosami. Po chwili taktycznie spóźniona pojawia się dziewczynka ze zdjęcia. A w mojej głowie pojawia się wielkie WOW. Jest sexy i jeszcze fajniejsza niż na zdjęciu. Ubrana w obcisłe dżinsy i kurtkę obszytą futerkiem. Na nogach buty na obcasie z noskami którymi mogłaby przybić Jezusa do krzyża. Pewnie nie miałby nic przeciwko temu. Podoba mi się w związku z czym zaczynam się zachowywać jak idiota. Jednocześnie opowiadam pięć kawałów na raz, mówię o Trierze (którego nie zna), staram się dowiedzieć co studiuje. Peroruję jak Szaranowicz i cały czas w sprzyjających momentach przypatruję się jej. Jest taka dopracowana i kobieca. Przypominają mi się rozdeptane tenisówki Anki i jej kurtka wyglądająca jak worek na zwłoki. Tęsknota rozjeżdża mnie nagle jak ciężarówka. Chce mi się płakać.

Zamiast tego kończę dowcip, kupuję bilety i colę i ładujemy się do kina.

Panie i Panowie !! Lars von Trier !!

Problem z Trierem polega na tym że idąc na jego film nigdy nie jestem pewien czy za chwilę zobaczę komedię czy film o umieraniu na raka. Tym razem zostaję trafiony dokładnie między oczy. Na ekranie pojawia się blond pudel z nogami najlepszej dziwki z pigalla, a dla mnie zaczyna się gehenna. Nigdy nie zauważyłem jak bardzo Anna podobna jest do Nicole Kidman. Znalazłem już podobieństwa do Meg Ryan, do Pfeiffer, nawet do mojej kuzynki ale Nicole mi umknęła. Tymczasem trudno o lepsze porównanie. Te rozsypujące się po twarzy kosmyki włosów, sposób w jaki zaciska usta gdy się rozzłości, wyraz oczu gdy odwraca głowę zniechęcona czymś. Z profilu podobne tak bardzo że aż boli. En face Nicole brzydsza – pyzata filifionka – zupełnie nieporównywalna z tymi ślicznymi kośćmi policzkowymi A.. Najbardziej narzucającą się cechą jest jednak obezwładniająca bezbronność i wielkie mangowe oczy trafiająca facetów dokładnie w ośrodek niesienia pomocy sierotkom.

Mniej więcej od połowy filmu przenoszę się do swojego własnego filmu, który wyświetlam sobie korzystając z manekina Nicole. Oczywiści możecie potraktować mnie jak typowo ogłupiałego na punkcie  kobiety idiotę, który odnajduje swoje fiksacje w hollywoodzkich gwiazdkach, ale jeśli przyjmiecie przez moment że mówię prawdę…, że wszystko co piękne w Kidman jest namiastką Anny…, że tam gdzie te dwie kobiety się różnią Kidman może tylko żałować tej różnicy…

Rozumiecie jaki to horror dla mnie taki Dogville? Ona nawet kłóci się tak samo jak A.

W ten sposób przez większość filmu Justyna pozostaje sama w towarzystwie mojego ramienia na oparciu, wypitej coli i pustej sali kinowej. Gdyby jeszcze zostało mi troche empatii na pewno byłoby mi przykro. Niestety całe przykro zużywam na siebie i nic nie zostaje. Nareszcie film się kończy. Wychodzimy. Idziemy na grzane wino. Pijemy grzane wino i rozmawiamy o studiach i czacie. Kończymy rozmawiać wracamy. Odprowadzam. Jestem namiętny jak prymas Glemp. Jeszcze wymiana telefonów, kilka grzecznościowych zwrotów i już. Pozostaje mi długa droga do domu.

Podczas której przykleja się do mnie jakiś totalnie zagubiony pies.

Bardzo ładny – jak z reklamy chappi.

Ma ładny kolor, jak lew. Nie mogę opanować myśli że to kolor włosów A.

Nie zginął komuś tam pies? Jakby co to jest u mnie.

 

 

 

 

nigdy_i_nigdzie : :
gru 01 2003 blogarytm
Komentarze: 7

czytam inne blogi siedząc w pracy. obok mnie stos materiałów na temat rozwoju metropolii polskich - moje biurko zapełnia się - hurrra ! - czuję się coraz bardziej na miejscu, otaczają mnie przedmioty tworząc moją historię w tym miejscu. tracę zainteresowanie pisaniem na temat anny - to trudne pisać kiedy na usta ciśnie się jednocześnie bluzg i hymn o miłosci. wygląda na to że moje własnie emocje znoszą się nawzajem pozostawiąj mnie wpatrzonego tępo w ścianę.

Wracam zatem do tematu innych blogów - czy tu piszą sami licealiści ??!! Nie mam nic przeciwko licealistom  - to nie ich wina :) że nimi są, ale ile można czytać o "budzie" i "sprawdzianach" z "majcy". Oprócz tego pojawiają się oczywiście problemy dziewczynek z chłopcami i chłopców z dziewczynkami. Nie stanowię tu wyjątku przynajmniej w sensie motywacji do założenia tego bloga. Cóż jednak z tego - ja chce naśladować kunderę a pałętam się pomiędzy przeróżnymi basiami i innymi krzysiami zasuwającymi o tym co było na obiad i jak to nie wiedzą o czym pisać. Ktoś się wkurwił? Dobrze, może będą komentarze:D.

Za bardzo się chyba skupiam na innych zamiast mielić tutaj swoją rzewną historię. Już się poprawiam.

Wczoraj nie jadłem obiadu, dziś chyba będą pierogi.

Brunetka która mi się podoba dziś znowu jedzie tym samym autobusem co ja.

Wygląda na licealistkę, może pisze bloga, natrafi przypadkiem na mój blog, przeczyta go, poruszy ją moja historia, spotkamy się, pójdziemy do łóżka, a potem da mi spokój zrozumiawszy w jasnym oświeceniu o co mi chodzi.

Poszedłbym do psychologa gdyby nie to że sam jestem psychologiem.

nigdy_i_nigdzie : :