Najnowsze wpisy, strona 10


lis 23 2004 great british beef
Komentarze: 3

Kto to taki?

Chodzi w pantoflach po deszczu

W zawsze za krótkim podkoszulku

Fałde tłuszczu zawiniętą na obcisłych spodniach

Stringi zawinięte na fałdzie

Fajnenogifajnecyckifajnewłosy

Drze się jak Adolf Hitler

Śmieje jak Rywiński

Patrzy jak Lepper

No jak?

Jeszcze nie wiecie?

Tak czasem chodzi wieczorem na czterech nogach, właściwie to często.

 

No być może to człowiek

Ale przede wszystkim to Angielka!

 

Zaczynam rozumiec Henryka

Kobietki moje polskie, jak ja za wami tęsknię!!!!!!!!

 

nigdy_i_nigdzie : :
lis 20 2004 werner na piątej
Komentarze: 4

Spotykam ją po dwóch, może trzech miesiącach. Nie chcę tego. Przynajmniej tak sobie powtarzam. Ale jadę tam gdzie i ona chciałaby się znaleźć. Sucha wiadomość przez gg. Czy ja też tam będę? To bez znaczenia Aniu. A którym pociągiem jade?

Jak się okazuje tym samym. Siedzimy naprzeciw siebiew szarówce piątej z minutami do Łodzi. Za mną  dwa miesiące udręki prób życia bez niej. Przede mną jej oczy, ramiona, usta których nie udało mi się przestać szukać. Kilka banalnych zdań. Pyta mnie czemu rozmawiam z nią jakbyśmy byli sobie obcy. Czyżby? Ja nie widzę różnicy. Konduktor sprawdza bilety. Cały pociąg śpi, turkocze i szumi. Kochamy się. Nagle.

A potem odskakujemy od siebie i patrzymy jakimś zdziczałym wzrokiem. Jeszcze różowi i rozczochrani znów naprzeciw. Bez pomysłu na najbliższe dziesięć sekund. Czy to był jedyny język jakim jeszcze potrafimy się porozumiewać? Ależ potrafimy się przecież jeszcze okaleczać! Przyglądamy się sobie czujnie, jeszcze nie czas. Przytul mnie, mówi. Przytulam. Pociąg turkocze dokładnie tak samo jak przedtem.

Coraz bliżej. Na dworcu trzymam ją z rękę. Żeby mi się nie zgubiła. Opowiada mi o czymś, gdy coś bardziej ją emocjonuje ściska mi mocniej dłoń. Biegniemy do tramwaju. Pada deszcz.

 

Budzę się obok niej. Otwieram oczy i widzę jej białe ramię. Jest gorące. Gorętsze niż cokolwiek w tym białym dziwnym pokoju. Obejmuję to miękkie zaspane ciepło.

 

Wcale nie chciałam się kochać! Och doprawdy – chwila zagubienia - ja z kolei zmuszałem się w pociągu, a... orgazm udawałem!

Kochałam się bo jakiś taki miałeś spsiały wzrok że nie wiadomo co z tobą zrobić!

 

A więc zaczynamy. Do śniadania kilka moich anegdot z internetowych randek. Atamu atamu. I jeszcze mówi do mnie że była w Paryżu na takiej wieży. Że wysoka. No taka wieża. Wyobrażasz sobie? Chyba nawet Kasper Hauser słyszał o wieży Eiffla!

W zamian za to uzyskuję jego imię. Werner. Wener syczą moje zaciśnięte myśli. I wiesz i gdy miażdżył mnie na placu Wolnica pocałunkami to mówi do mnie że szkoda, że nie mamy gdzie pójść teraz. Więc pytam się czy myślał że na pierwszej randce wskocze z nim do łóżka? A on na to a na której? Na piątej?

Śmieje się.

I nagle jakaś napięta sprężyna zazdrości, wszystkich udręk i niepokoju przestaje mnie dławić gdy patrzę na jej twarz rozbawioną i jeszcze jakaś nutka pogardy w kącikach ust. A na której na piątej prawei nucę to sobie i smieję się śmieję razem z nią za rękę chwytam nagle jaśnie oświecony bo cóż wszyscy znaczycie nieskończone cienie za jej plecami. Ty Kubo, który, gdy zostaje u ciebie na noc po imprezie, żałujesz że jesteś zbyt pijany by to wykorzystać, ty Ryanie, który wypisujesz, że chcesz być jej pierwszym, Tadeuszu, który wyciągasz się na jej kolanach pełen doskonałych rad na czele z „ktoś cie musi wybzykać”, Konradzie, który odmieniasz jej nazwisko we wszsytkich językach świata choć nie w słowniki chciałbyś zapewne język wsadzić i ty Czarku, który myślisz, że skoro wszystki to także i ona.

Błądzić ludzka rzecz.

I choć jesteście gdy ja jestem to wiem że się w swej ślinie potopicie parszywi złodzieje i na tej drodze jaką wasze myśli przebywają ku jej twarzy złotej tylko jedno was może spotkać

 

Dopóki będę go kochała z nikim nie pójdę ani na kawę, ani do łóżka. Dlatego teraz ja pójdę – wskazałam ręką prawą stronę – ze swoim smutkiem i swoją miłością, a ty pójdziesz – wskazałam lewą stronę – szukać dalej swojej muzy, którą na pewno znajdziesz, bo jest w tobie dużo ciepła, ale ja się nim nie ogrzeję.

Zaiste Harley świetnie powiedziane

 

A za którym?

Ona nie wie o czym ty mówisz, lecz ja wiem więc idź plugawcu, idź, bo do mojej modlitwy mówisz, więc odjedź nim cie złapie za gardło tak że połkniesz język którym wyplułeś te słowa brudne na nią odejdź

Za piątym?

Nim ci dwoma palcami ścisne krtań byś nie mógł już wycharczeć nic wiecej.

Że nie musiałeś tak długo czekać.

 

 

Chciałbym znaleźć ten moment. Wtedy gdy się z nią śmiałem. Nie wydaje mi się to możliwe.

 

nigdy_i_nigdzie : :
lis 19 2004 sketches of her
Komentarze: 0

“(...) She is struggle haired and carelessly dressed and has the deep shoulders of a mother-courtesan. She is alone in a big city of life, and Oliver has already appointed himself her guardian, protector and soul companion”

leCarre

 

"(…) próbą przekonania mężczyzn do kobiet, a potępieniem w czambuł całej płci odmiennej: „Posiadać, dominiować, wyssać, oto warunki na jakich jedynie mężczyzna decyduje się zaangażować. Chce być traktowanym i kochanym niczym Bóg. Posiąść. Zwyciężyć (tak mi się przynajmniej wydaje) i wtedy wyłącznie decydować".

Owszem jest George Sand osobą rozdartą. Ale przede wszystkim poszukującą. To drobne zdanie: „Byron wspaniały, czytałam raz, wtóry, przepiękne, nie dane mi było jednak ustalić czy on cokolwiek rozumie...”. Chopin jest dla niej „aniołem”, ale de Borgeua, który Chopina lekceważy, „Bogiem”. Jeden Musset...ale on właśnie ją rzucił i na złość jego pamięci związała się skandalicznie z kobietą. Powie ktoś, że to reakcje histerycznej baby. To by nawet pasowało do poziomu współczesnych nam intelektualnych dyskusji. Trzeba jednak wtedy znaleźć odpowiedź na drugie pytanie: dlaczego Chopin, Liszt, Delacroix...tak ogromnie byli nią zafascynowani? Wydaje mi się, ze nie ma innej odpowiedzi nad tą, że również wątpili. Wątpliwość była dla nich wszelako niewiernością, postmodernizmem avant la lettre. Nagle Georges Sand pokazywała im, ze wolno być zagubionym, nawet niekonsekwentnym, nie ma prawd wrodzonych – wolno nam.”

Stomma

 

„(...)Bez względu jaki poziom literatury reprezentuje „Historia O”, niezależnie od jej walorów lub ograniczeń jako pornografii, mamy tu do czynienia z pewnym paradoksem: tę skandalizującą powieść napisała kobieta, która prawie się nie malowała, nie nosiła biżuterii, ubierała się skromnie choć elegancko i wiodła spokojne życie intelektualistki w mieszkaniu które dzieliła z synem i ze swoimi rodzicami”

Geraldine Bell

 

„(...) she strechted out for her wineglass, sips delicately. I think that she looks fragile under the lamp. Perhaps that is why men come to her; perhaps they want to bed something they think they can break”

Leone Ross

 

 

 

Jak to się dzieje że ciągle znajduje gdy nie szukam

 

nigdy_i_nigdzie : :
lis 13 2004 Ależ wodzu co wódz!
Komentarze: 5

Bez względu na to jak wiele napisałbym o tym co złego uczyniła pomiędzy nami Anna i ile z tego jest dla mnie mniej lub bardziej dosadnie wypowiedzianą deklaracją odejścia...

Bez względu na to, że odeszła

Musze dziś, choćby sam przed sobą, powiedzieć jasno. Nie chcę.

 

Nie potrafię powiedzieć jasno czemu.

 

Nie ma to wcale takiego jasnego związku z tym iż przespała się z innym mężczyzną. Piszę o tym w pierwszej kolejności gdyż ona zapewne uważa iż tak właśnie jest.

Nie ma to wcale jasnego związku z tym obojętnym chłodem, którym karmiła mnie gdy ruszyłem z pieczary zapolować na mamuta. Nic nowego pod słońcem – co mówię bez cienia sarkazmu.

Nie ma to wcale oczywistego związku z osłupieniem, w jakie, także i dziś, wprawia mnie wspomnienie tego jak potrafiła się mścić. Przede wszystkim jak długo potrafiła w tak bezwzględnym bezruchu czekać na okazję. Doskonale bolesną.

Wreszcie nie ma to nic wspólnego z tą obezwładniającą falą czułości jaka wciąż ogarnia mnie w chwili jakiejkolwiek bliskości z nią, choćby to słowa na monitorze były.

 

Nie potrafię jasno powiedzieć czemu.

Nie chcę. Odchodzę. Ja. Bez względu.

 

Odczuwam pewne zażenowanie pisząc to tutaj. Cały ten blog powstał wokół mojego uczucia do niej i ogarnia mnie jakiś wisceralny lęk przed bezsensem dalszego pisania bez niej.

Lecz nawet jeśli napisałbym, że kocham.

Nawet jeśli kocham.

Nie chcę.

To właśnie sprawia iż nie bardzo wierzę w to słowo.

 

nigdy_i_nigdzie : :
lis 06 2004 Wierciadła duszy
Komentarze: 3

Gdy przez nieskończone godziny stoję obok pełnej swetrów ze szkockiej wełny półki mijają mnie rozliczne małe dziewczynki. Z uwagi na mój dość idiotyczny mundur pojawiam się w ich polu widzenia jako obiekt równie niecodzienny jak, dajmy na to, Święty Mikołaj. Oglądany zatem jestem w skupieniu, uważnie, z pewną dozą ostrożności i bezgranicznym zaciekawieniem. Stoję wtedy nieruchomo jak sfinks i czasami znienacka przewracam oczami, co tylko potęguje zainteresowanie, gdyż okazuje się iż na dodatek jestem żywy.

Nie umiem opędzić się w tych chwilach od myśli iż sposób w jaki obserwują mnie cztero, pięcio czy sześciolatki tak bezgranicznie przypomina mi spojrzenie Anny.

To was zaskoczyło, co?

Jest to bardzo charakterystyczny rodzaj spojrzenia. W gruncie rzeczy nie posiada w sobie choćby cienia potocznie rozumianej kokieterii. Żadnego mrugania, wymachiwania rzęsami, spuszczonych niesmiało powiek, strzelania na boki czy zblazowanego fammefatalizmu jakkolwiek miałby się on objawiać. Uwodzicielskość była Annie równie obca jak makijaż i mini spódniczki.

Liczy się jednak skuteczność.

Czysta, bezczelna, wpatrzona w ciebie ciekawość. Za którą, gdy tylko upewniłem się iż właścicielka ma nie trzy lecz dwadzieścia trzy lata, poszedłbym choćby do piekła. Co też uczyniłem.

Skuteczność!

Nie tylko wszakże ja. Spojrzenie to przyciągało nieodmiennie wszelkiego sortu opiekunów, głosicieli i niepociumanych, obiecując im uległość, oddanie i bezgraniczny zachwyt, o które tak trudno w dzisiejszym świecie.

Szczególnie gdy jest się tylko człowiekiem.

W kolejce ustawiali się również wszyscy wydziałowi geje absolutnie przekonani iż to właśnie Annie jako pierwszej pragną wyjawić swój sekret i uczynić z niej swojego herolda. Na co Anna niezwykle chętnie przystawała, nie mogąc odmówić sobie towarzystwa mężczyzny, który choć przez chwile nie będzie zmuszał jej do bycia kobietą.

Mijając to spojrzenie na ulicy odnosiło się wrażenie iż obiega cie ono dookoła, staje ci na drodze i patrzy ci się prosto w nos.

Zainteresowanie.

Gdzieś po drodze gubiło się wszelkie serwisowe asy pierwszej odzywki nabierając absolutnego przekonania iż to co dziś leży ci na wątrobie jest dokładnie tym o czym Anna chce z tobą porozmawiać.

Mitologizuje? Ostatni raz widziałem ja na dworcu autobusowym w pewnym nudnym angielskim mieście. Spóźniłem się może wtedy 15 min. Gdy wszedłem do poczekalni zastałem ja przesłoniętą jakimś dwustokilowym wieprzem w kamizelce security i jego rzewną opowieści o zostawionej w Serbii ukochanej.

Moim zdaniem należy wznowić bombardowania Belgradu.

nigdy_i_nigdzie : :